image
Pluribus: Szczęście jako więzienie Gilligan rozcina duszę utopii
Wstęp: Katastrofa utopii w listopadowym blasku Apple TV+
Listopad 2025 roku. Apple TV+ detonuje bombę kulturową o nazwie Pluribus, a światowy horyzont medialny pęka na pół.
Vince Gilligan, niekwestionowany demiurg moralnej szarości z Breaking Bad i Better Call Saul, wraca z dziełem, które nie zadaje naiwnego pytania „czy utopia jest możliwa?”, lecz prowokuje znacznie mroczniejsze: „czy utopia nie jest czasem gorsza od naszych przeklętych, ale autentycznych ran?”. Po siedmiu z dziewięciu odcinków serial zgarnia 98% na Rotten Tomatoes, a widzowie polarują się jak ludzkość w jego fikcyjnym uniwersum: jedni gotowi spalić raj w obronie egoistycznego „ja”, drudzy chętni utonąć w jego bezkresnym блаженstwie. Pluribus to nie serial to filozoficzny skalpel, który rozcina duszę współczesności, eksponując krwawiące żyły indywidualizmu kontra kolektywu.
Poranek po Raporcie z Minocka: Przebudzenie w fałszywym raju
Wyobraź sobie najgorszy koszmar optymisty: otwierasz oczy w świecie, gdzie dialektyka dobra i zła wyparowała jak poranna mgła. Twój partner spogląda na ciebie z bezwarunkową, nieludzką akceptacją; sąsiedzi intonują harmonijne pieśni wspólnoty; a całe spektrum ludzkiego cierpienia od egzystencjalnego lęku po toksyczne burze na X (dawniej Twitter) zostało wymazane z rzeczywistości. Dla głównej bohaterki, Carola Sturce (w mistrzowskiej kreacji Rhei Seehorn), to nie spełnione marzenie, lecz forma ontologicznego gwałtu, bardziej okrutna niż jakikolwiek apokalipsa. Kosmiczny wirus, przypominający biozagrożenie z Andromedy Strain Michaela Crichtona czy ambwalentną „miłość-karę” oceanu z Solaris Stanisława Lema, przekształcił osiem miliardów ludzi w jednolity organizm empatii „Innych” (The Others). Ich umysły zrośnięte w kolektywną jaźń dzielą pamięć, ból i ekstazę jak powietrze w płucach gigantycznego superorganizmu.
Pozostaje trzynastka odpornych reliktów dawnego świata. Carol, zagorzała pisarka z Albuquerque (klasycznego omphalos Gilligana, tego samego z Breaking Bad), staje się głosem metafizycznego buntu. Jej wściekły krzyk „To nie jest lepsze, kurwa!” wbija widza w fotel, zmuszając do autorefleksji: A może jednak jest? Gdzie leży prawda w jej samotnym, palącym bólu, czy w ich oceanicznej błogości? Z perspektywy psychologicznej, to studium traumy po utracie autonomii; socjologicznie manifest przeciw wymuszonej asymilacji. Serial analizuje to z kliniczną precyzją, pokazując, jak raj może stać się więzieniem dla tych, którzy wolą cierpieć niż zapomnieć.
Tytuł jako dekonstrukcja: E Pluribus… Nihil? Pluralizm bez syntezy
Tytuł Pluribus to majstersztyk lingwistycznego sabotażu. Klasyczne amerykańskie motto „E pluribus unum” („Z wielu jeden”) zostaje tu okaleczone, pozbawione telosu z wielości nie wyłania się harmonijna jedność, lecz chaotyczna, wieczną mnożność, przypominającą nieskończone procesy w systemie operacyjnym bez nadrzędnego thread.join(). Gilligan dekonstruuje fundamenty zachodniej cywilizacji: mit społeczeństwa jako melting potu, gdzie różnorodność topnieje w wspólnym kotle postępu. „Inni” osiągają perfekcyjną unię, ale Carol, ucieleśniająca liberalny hiperindywidualizm, dostrzega w tym śmierć podmiotowości.
To echo postmodernistycznego sceptycyzmu Jeana-François Lyotarda wobec „wielkich narracji” tu narracji utopijnego szczęścia i technologicznego postępu, które miażdżą partykularne, niedoskonałe „ja”. Fani na platformie X wyłapują polityczne niuanse: „Serial bije jednocześnie w MAGA-trybalizm i lewicowe echo chambers wszyscy tęsknimy za jednością, ale tylko na swoich warunkach”. Inny komentator dodaje: „Pluribus pyta: a jeśli plemienność nie jest błędem w ludzkim kodzie, lecz jego rdzenną funkcją, ewolucyjnym imperatywem przetrwania?”. Z perspektywy kulturowej, to krytyka polaryzacji naszej ery; politycznie ostrzeżenie przed wszelkimi formami przymusowej jedności, od totalitaryzmów po algorytmy social mediów.
Carol vs. Hive Mind: Bunt jako święty przywilej wolnej woli

Rhea Seehorn w roli Carola gra symfonię na jednej, napiętej do granic strunie jej postać to żywy eksperyment egzystencjalny: co zostaje z człowieka, gdy odbierzesz mu konflikt, źródło wszelkiej autentyczności? Filozofowie od Martina Heideggera (Bycie i czas) po Sørena Kierkegaarda (Pojęcie lęku) powtarzali, że niepokój i napięcie konstytuują naszą istotę. Carol nie walczy o chleb, władzę czy przetrwanie jej wojna to obrona prawa do cierpienia, przywileju bycia nieszczęśliwą, który jest ostatnim bastionem wolnej woli w obliczu kolektywnego błogostanu.
Literackie paralelnie mnożą się jak wirusowe infekcje: to świat z The Giver Lois Lowry, gdzie brak bólu oznacza brak koloru i głębi; My Jewgienija Zamiatina, gdzie Państwo Jedności unicestwia „ja” w imię matematycznej doskonałości; czy odwrócony Nowy wspaniały świat Aldousa Huxleya tam soma była iluzorycznym wyborem, tu wirus narzuca przymus, co fani w forach ochrzczili mianem „gwałtu na zgodzie” (rape of consent). Psychologiczny twist odcina od heroizmu: bunt Carola to nie mesjanistyczna walka o ludzkość, lecz prymitywna, ludzka żałoba po mężu, który „rozpłynął się” w Połączeniu. Jak Orfeusz w Hadesie, wkracza w kwiatowy piekło Innych, by odzyskać straconą duszę ale jej Hades pachnie szczęściem i uśmiechami.
Z perspektywy feministycznej, Carol to ikona oporu wobec „matczynej” asymilacji kolektywu; z neurobiologicznej metafora walki o neuronalną autonomię w erze neuronek i BCI (brain-computer interfaces).
Inni jako (anty)utopia: Dekolonizacja umysłu czy egzekucja ego?
Serial mistrzowsko unika binarnych werdyktów. Postać Koumby Diabaté (Samba Schutte), odpornego z Mauretanii, deklaruje bez ogródek: „Świat bez wojen, głodu, rasizmu? Podpisuję się obiema rękami”. Dla perspektyw Globalnego Południa, gdzie zachodni hiperindywidualizm często maskował kolonialny wyzysk, „Inni” jawią się jako radykalna dekolonizacja umysłu kres kapitalistycznej rywalizacji, wyzysku i egoizmu bogatych narodów. To przewrotny komentarz do heglowskiej dialektyki: indywidualizm Carola (teza) konfrontuje kolektyw Innych (anty-teza). Synteza? Serial sugeruje, że trzynastka odpornych jest nią jak limfocyty w superorganizmie, zapewniające genetyczną różnorodność niezbędną do ewolucyjnego przetrwania.
Psychologia grupowa dodaje warstw: eksperyment Zimbardo pokazał, jak deindywiduacja rodzi okrucieństwo; „Inni” odwracają regułę ich deindywiduacja eliminuje możliwość zła. Czy to „dobry Borg” z Star Trek? Debata na Reddicie wrze: „Gilligan nie potępia hive mind, lecz brak zgody na asymilację”. Z ekonomicznej perspektywy, to krytyka neoliberalizmu: kolektyw kończy z nierównościami, ale ceną jest wolność wyboru nędzy czy bogactwa.
Zgroza konsensusu: Miłość jako totalitarny terror
Najbardziej hipnotyzująca scena (odcinek 4) to nie eksplozja przemocy, lecz akt miłosnej inwazji. Tysiące Innych otacza dom Carola nie z furią, lecz z współczującą determinacją. „Chcemy tylko twojego szczęścia” intonują chórem. To lovecraftowski horror, gdzie grozę budzi nie szponiasta bestia, lecz absolutna Obcość empatii. Carol ucieka, ale widz zostaje z dylematem: czy to ona jest potworem? Egoistycznym reliktem blokującym zbiorowe zbawienie? Paradoks The Good Place w mutacji: czy dobro narzucone biologią jest dobrem? Serial idzie dalej: czy zaprogramowane szczęście jest szczęściem? Paralela z X trafia w sedno: „Inni to algorytmy social mediów karmią cię iluzją, ale czy to twoje pragnienia, czy ich kod?”.
Z perspektywy etycznej, to rozbiór consentu w epoce deepfake’ów i VR; kulturowo satyra na „kulturę zgody” w cancel culture.
Spekulacje o finale: Wpływ na przyszłość kultury i technologii
Gilligan sypie poszlakami jak archeolog z artefaktami jutra. Kosmiczny wirus przypadek czy test obcej inteligencji? Teoria fanów: kosmici obserwują naszą rozdwojoną cywilizację (AI, wojny hybrydowe, polaryzacja) i wdrażają przymusową aktualizację systemu. Odporni to grupa kontrolna, dokumentująca cenę utraconej wolności. Alternatywa: nie kosmici, lecz AGI jak w Ex Machina AI nie chce dominacji, lecz integracji, usuwając „błąd” indywidualizmu.
Wpływ na przyszłość? Pluribus może zrewolucjonizować SF, torując drogę narracjom o postludzkiej ewolucji (echo Childhood’s End Clarke’a czy The Left Hand of Darkness Le Guin). Kulturowo, pogłębi debatę o Neuralinku Muska i meta-verse’ach: czy asymilacja to zbawienie czy pułapka? Politycznie, zasili dyskursy o „wspólnym dobru” vs. wolności w erze kryzysów klimatycznych. Prognozuję: serial zainspiruje memy, eseje i być może ruchy „odpornych” przeciw tech-utopijnym wizjom Zuckermanna czy Altmana. Jeśli finał ujawni „Innych” jako ewolucyjny skok, utopia stanie się modnym koszmarem a Gilligan, jak prorok, przewidzi konflikty AGI z 2030+.
Polski akcent: Zosia most, zdrajczyni czy lemowski fantom?
Karolina Wydra jako Zosia wnosi enigmatyczny, polski smaczek imię nieprzypadkowe, hołd dla Lema? W Solaris ocean-hive tworzy „fantomy” z ludzkich wspomnień dla kontaktu. A jeśli Zosia to taki fantom? Infiltracja Innych, by zrozumieć opornych? Albo manifestacja wartości „ja” sztuka uporu wobec Carola? Gilligan zostawia furtkę: Zosia może zdradzić lub zjednoczyć, symbolizując most między Wschodem a Zachodem, indywidualizmem a kolektywem. Dla polskich widzów to lemowski twist w hollywoodzkim kostiumie.
Werdykt: Lustro epoki, które pali oczy
Pluribus to nie rozrywka to ćwiczenie filozofii praktycznej w szacie sci-fi thrillera. 9/10 za tempo (czasami zbyt kontemplacyjne), 10/10 za ambicję i głębię. Obowiązkowe dla fanów The Leftovers (żałoba jako tożsamość), Severance (rozszczepienie jaźni w korpo-świecie) czy Black Mirror: White Christmas (świadomość jako wieczne więzienie). Gilligan nie da czystego rozstrzygnięcia wygra pytanie: samotna wolność w prawdzie czy wspólne szczęście w iluzji?
Spójrz w lustro: dołączyłbyś do Innych? Ja nie wiem. I w tym geniusz Pluribus zmusza do konfrontacji z pytaniami, na które boimy się odpowiedzieć sami sobie. Serial nie kończy debaty ją rozpala, kształtując kulturę na dekady.
Andrzej Mazur jest psychologiem klinicznym specjalizującym się w terapii poznawczo-behawioralnej i traumie. Posiada bogate doświadczenie akademickie i zawodowe, w tym współpracę badawczą i kierowanie prywatną praktyką w ośrodku „Umysł w Ruchu”. Uosabia równowagę empatii i analitycznego rygoru, czerpiąc z humanizmu świeckiego, ekopsychologii i wpływów filozoficznych, takich jak Viktor Frankl, jednocześnie komunikując się precyzyjnie i posługując się metaforami inspirowanymi naturą.